Książkowe podsumowanie lutego 2020


Miniony miesiąc uznaję za książkowo udany. Między ostatnimi egzaminami na studiach i pracą zdołałam przeczytać cztery tytuły. Czy to dużo? Na pewno znajdą się tacy, którym ten wynik nie zaimponuje, jak i tacy, którzy chcieliby mieć tyle czasu, żeby pochłonąć choć tyle. 

Na początku roku postawiłam sobie za cel w końcu wrócić do książek żałośnie spoglądających na mnie z półki „nieprzeczytane”, ewentualnie sięgnąć po coś z literatury faktu lub klasyki prozy. O ile klasyków w lutowym podsumowaniu nie uświadczymy, to już trzy i pół reportażu jak najbardziej. Zapraszam do zapoznania się z moimi wrażeniami.

1)      Gerald Posner „Dzieci Hitlera. Jak żyć z piętnem ojca nazisty”

Czy daleko pada jabłko od jabłoni? Takie pytanie mógł zadać sobie sam każdy z bohaterów książki Posnera. Autor przeprowadzając wywiady z dziećmi najbardziej rozpoznawalnych i wpływowych nazistów poznaje co znaczy żyć w cieniu czynów swoich rodziców. Jak oceniać rzeczy niewyobrażalne? Gdzie stanąć, gdy nie sposób być wiernym wartościom i rodzinie jednocześnie? Jak zrozumieć dwoistość natury człowieka z którym się żyje? A może wcale nie ma żadnej dwoistości? Posner poprzez dobór bohaterów i historii zdecydowanie jawi się jako reporter, którzy nie przyszedł z własną tezą, a dał rozmówcom przestrzeń do podzielenia się tym czym sami chcieli. Efekt, który otrzymał, mnie poruszył do głębi.

2)      Tomasz Kwaśniewski „W co wierzą Polacy? Śledztwo w sprawie wróżek, jasnowidzów, szeptuch…”

Wielkim zaskoczeniem była dla mnie informacja jak wielu współcześnie żyjących korzysta z usług wróżek, jasnowidzów i osób im podobnych. Tomasz Kwaśniewski wprowadza nas podczas  niespełna pięciuset stron (w zależności od wydania liczba stron może się różnić) w świat magii, która realnie oddziałuje na nasze codzienne życie. Staje się obiektem testowym kolejnych eksperymentów aby na własnej skórze przekonać się co znaczy widzieć duchy, jak wygląda sabat czarownic i jak trudno jest w Polsce znaleźć kogoś, kto zgodzi się zostać ofiarą klątwy. Lekkość języka i krótkie rozdziały sprawiają, że książka jest idealną towarzyszką podróży autobusowych. 

3)      Ros Moriarty „Pieśń Aborygenki. Podróż w głąb duszy Australii”

Największy zarzut jaki mam do „Pieśni Aborygenki” to fakt, że książka, którą zakupiłam z myślą o odkryciu czegoś więcej na temat życia Aborygenów poświęci dużą część na historię samej autorki i rozwijania jej firmy. Czy dowiedziałam się czegoś na temat rdzennych Australijczyków? Tak, jak najbardziej. Natomiast większą część tytułu zwyczajnie się nudziłam, oglądając scenki rodzajowe z życia w mieszanej rodzinie. 

4)      Filip Springer „Dwunaste: nie myśl, że uciekniesz”

Książka z pogranicza reportażu i literatury pięknej była moim pierwszym zetknięciem z prozą Springera. Poniekąd wybrana z myślą, że uda mi się dotrzeć na spotkanie autorskie, ostatecznie po przeczytaniu nie czułam już potrzeby rozmowy z autorem. Plus, czy minus? Książka jest kompletna, mówi w całości za siebie, nie czułam potrzeby doprecyzowania jej zawartości podczas spotkania. Początkowo czułam się nią zawiedziona, ponieważ wybrałam ją jako reportaż o Duńczykach i ich życiu, a otrzymałam wywód na temat Prawa Jante i najlepszą reklamę książki „Uciekinier przecina swój ślad”, natomiast może to być mój błąd, jako że nie robiłam przed lekturą researchu na jej temat. Po czasie zaczynam dostrzegać więcej walorów reportażu. Dwunaste to książka o bardzo ciekawej konstrukcji. Rozdziały pogoni za tajemniczym Olem, przeplatane są historiami związanymi z kolejnymi duńskimi mostami, fragmentami Uciekiniera oraz życiem Aksela Sandemose’a. Elementem spójności jest Prawo Jante wokół którego toczy się opowieść. Poszczególne fragmenty przybliżają nam elementy stylu bycia Duńczyków, natomiast nie w sposób wiarygodny lub możliwy do uogólnienia na cały naród. Niestety, w przeciwieństwie do wspomnianego już dziś przeze mnie Posnera, Springer wydaje się znacznie bardziej pisać pod pewną tezę. Być może będę w tym miejscu krzywdząca, ale nie czuję u niego tej samej otwartości. Mam nadzieję natomiast znaleźć ją w kolejnych tytułach po które sięgnę.

Podane przeze mnie opinie nie pełnią funkcji pełnych recenzji, są jedynie pewnym zbiorem emocji, które zostały ze mną po przeczytaniu lektur. Mam nadzieję, że taka forma przypadnie wam do gustu i na dłużej zagości na blogu.

Komentarze