5 książek, które są dla mnie ludźmi.

Większość książek, które czytam, zostaje ze mną na krótką chwilę. Kilka zagrzewa w moim sercu miejsce na dłużej i nawet upływający czas nie jest w stanie wymazać o nich wspomnień. Co jakiś czas zdarza się natomiast książka wyjątkowa niekoniecznie ze względu na treść, czy język, ale kojarząca się z konkretnymi ludźmi w moim życiu. Dziś chciałabym się podzielić kilkoma takimi osobami zaklętymi w książki.

1. Moja mama - Lucy Maud Montgomery "Ania z zielonego wzgórza"

Miłość do czytania zaszczepiła we mnie kobieta niepokorna, lecz o wrażliwej duszy - moja mama. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, czy to jej natura wpłynęła na to, że zakochała się w całej serii o przygodach rudowłosej, czy też to miłość do Ani zrobiła z niej romantyczkę. Jedno jest pewne, w mojej głowie mama i Ania z zielonego wzgórza nie istnieją bez siebie.

2. Mój tata - Henryk Sienkiewicz "Potop"

Nie zliczę ile razy wyczekiwałam pod drzwiami toalety, gdy ojciec przeżywał losy Kmicica. Niestety, najwidoczniej mój tato wykorzystał limit czytania trylogii za całą rodzinę, gdyż żadna z córek nie była w stanie przebrnąć przez jego ukochany Potop. Mnie również mimo kilku prób nie udało się zapałać równą miłością do prozy Sienkiewicza. No... Może do Quo Vadis.

3. Przyjaciel M. - Andrzej Sapkowski "Wiedźmin" - opowiadania + saga

Wiele osób w moim otoczeniu ubóstwia wprost przygody białowłosego, mimo to cała saga kojarzy mi się tylko z moim najlepszym przyjacielem, który we własnym życiu dopatruje się książkowych schematów. Moralność Geraltową niemalże uznał za swoją i gdyby miał podać jedną książkę, która w jego życiu wiele zmieniła, prawdopodobnie byłby to jeden z wiedźmińskich tomów. Czasem aż żałuję, że sama potrzebowałam aż trzech prób, żeby się do nich przekonać.

4. Znajomy A. - Stephen King "Ręka mistrza"

Doskonale jestem w stanie wskazać osobę, która jako pierwsza wręczyła mi do przeczytania Kinga. Kilka lat później mam za sobą kilka innych powieści tego autora i nie żałuję poznania żadnej. Problem z Kingiem jest jeden. Trudno go polecać, bo wszyscy czytający już go w jakimś stopniu znają z lepszej lub z gorszej strony. Plusem jest fakt, że stanowi dość bezpieczny grunt do rozmowy o książkach z nowopoznaną osobą.

5. Wychowawczyni, polonistka z gimnazjum - Markus Zusak "Złodziejka książek"

Złodziejka książek wcale nie była pierwszą książką Zusaka jaką przeczytałam. Do dziś zresztą nie jest też moją ulubioną. Pamiętam natomiast świetnie moment, gdy zafascynowana wychowawczyni polecała mi i koleżance sięgnąć po tę powieść oraz drugi, gdy po zakończonej lekturze Posłańca zorientowałam się, że autorem obu książek jest ta sama osoba. Do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że mimo iż moja polonistka doskonale trafiała w moje gusta literackie i eventowe, nie zawsze korzystałam z jej sugestii. Po latach mogę jej podziękować i przyznać rację. Zusak potrafi pisać.

To rzecz jasna nie są wszystkie książki, które noszą dla mnie imiona. Jeśli taki format postów ci się podoba, zostaw komentarz i daj znać, a za jakiś czas pojawi się kolejna część. Jeśli natomiast sam znasz ludzi i książki, które bez siebie nie istnieją napisz. Być może poczuję się nieco mniej osamotniona w swoim łączeniu ich w pary.

Komentarze