Ogień i krew

Jako fanka serialu Gra o tron niejednokrotnie zastanawiałam się co działo się przed wydarzeniami ukazanymi widzom na ekranie. Na szczęście George R.R. Martin nie zostawił fanów z domysłami. Zamiast tego wydał osobną serię książek opisujących wcześniejsze wydarzenia Ogień i krew. Czy jest to coś po co warto sięgnąć? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie na podstawie wrażeń po przeczytaniu pierwszego tomu.



Autor: George R.R. Martin
Tytuł: Ogień i krew.
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2018

Wydarzenia opisane w Ogniu i krwi mają miejsce na trzysta lat przed zdarzeniami z Gry o tron, gdy Westeros rządziły kolejne pokolenia smoczych jeźdźców Targaryenów. To oni stanowią główny trzon opowieści i choć książka naszpikowana jest wieloma innymi nazwiskami z różnych rodów, w ostatecznym rozrachunku wszystkie pozostałe stanowią jedynie blady cień władców. W tym miejscu warto zaznaczyć, że książka zdecydowanie przyjaźniejsza w czytaniu będzie dla tych, którzy mają za sobą przynajmniej jeden tom Gry o tron lub znają poszczególne rody z serialu. Jestem przekonana, że bez tej znajomości sama nie byłabym w stanie połapać się w nazwiskach i położeniu poszczególnych rodzin względem siebie. Martin nie szczędzi nam na kartach powieści nazwisk, pozycji i przydomków całej rzeszy bohaterów epizodycznych. Niestety w Ogniu i krwi nie podaje żadnych bliższych informacji na temat barw, dewiz, czy zwyczajnie charakterystyk rodów, dzięki którym czytelnik prościej skojarzyłby ze sobą poszczególne postacie. A warto, ponieważ zawiłości polityczne między rodami powracają na różnych etapach książki, mszcząc się niejednokrotnie na bohaterach lub z drugiej strony, ratując im skórę.

W przeciwieństwie do Pieśni lodu i ognia tego samego autora, która pisana była na zmianę z perspektywy różnych bohaterów, Ogień i krew ma formę kronikarską. Pierwsze rozdziały mogą tym zniechęcać zwłaszcza czytelników, którzy mieli już doświadczenie z czytaniem serii Gra o Tron. Na szczęście im dalej w tekst tym mniej forma odrzuca, a opisywane wydarzenia coraz bardziej wciągają. Trzeba to przyznać Martinowi, jest mistrzem w budowie spójnego świata, pełnego spodziewanych i niespodziewanych zwrotów akcji. Jego bohaterowie to postaci niepozbawione wad, a jednocześnie wzbudzające całą serię emocji od szczerej sympatii, po czystą nienawiść. Książka naszpikowana jest zarówno brutalnością, jak i romantyzmem. Chłodną kalkulacją i zrywami serca. Choć całość przedstawiona jest w formie sprawozdania bez zbędnych opisów, nie pozostawia nas obojętnymi wobec losów Westeros.

Nie mogę powiedzieć, żeby książka Ogień i krew porwała mnie tak samo jak Pieśń lodu i ognia, natomiast jest miłym uzupełnieniem serii dla fanów. Osobom niezaznajomionym z Grą o tron polecam sięgnąć wpierw po oryginalną serię, a dopiero później po wcześniejsze wydarzenia, ponieważ z dużym prawdopodobieństwem taka kolejność zwiększy przyjemność z czytania. Osobiście z dużym prawdopodobieństwem sięgnę również po drugi tom Ognia i krwi, choć z pewnością nie w najbliższym czasie.

Komentarze