Przyszło nam tu żyć. Reportaże z Rosji

Spośród reportaży zawsze najbardziej lubiłam te, w których autorzy pozostawali niewidoczni. Uważałam, że w obliczu doświadczeń bohaterów głos autora jako osoby z zewnątrz jest najmniej ważny, a jego wkład w odbiór tekstu przez czytelnika powinien ograniczać się do selekcji wypowiedzi i podania ich odbiorcy w odpowiedniej kolejności uzupełnionych zbiorem faktów, a nie opinii. Jeśli czujecie podobnie, książka Jeleny Kostiuczenko powinna zdecydowanie przypaść wam do gustu.


Autor: Jelena Kostiuczenko
Tytuł: Przyszło nam tu żyć. Reportaże z Rosji
Tłumaczenie: Katarzyna Kwiatkowska-Moskalewicz
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2020

Przyszło nam tu żyć to zbiór reportaży o Rosji w XXI wieku. Każdy z nich mówi o innym zjawisku, dzięki czemu wspólnie pomagają kreować w czytelniku jakąś wizję kraju. Piszę "jakąś", ponieważ po przeczytaniu książki nie mam wrażenia jakbym dotknęła choćby wierzchołka góry lodowej jaką jest Rosja, natomiast treść zawarta w reportażu zachęciła mnie do dalszych samodzielnych poszukiwań.

Tematy poruszane przez autorkę są najróżniejsze, ale dotykają raczej mieszkańców niż wielkiej polityki. Mamy okazję przyjrzeć się chociażby pracy rosyjskiej policji i jej kastowości. Osobno dotykamy drogówki, która stanowi odrębny świat. Przyglądamy się melinie narkomanów, stykamy z matkami opłakującymi straconych na wojnie synów, oglądamy ostatnie lata weterana wojennego. Jelena pokazuje nam relacje władz rosyjskich z rdzenną ludnością tajgi i tundry w obliczu wydobycia surowców. Przechadzamy się z autorką po squatcie, oprowadzani przez jego mieszkańców. Czytamy o zamachu w szkole. Zaraz potem analizujemy wpływ kierunku rozwoju kolei na życie ludności małych miast. Możemy przyjrzeć się migrantom zarobkowym, czy pracy rosyjskich prostytutek, a także lokalnej gangsterce. Całość stanowi bardzo ciekawą mozaikę od której trudno się oderwać, dzięki czemu po skończonej lekturze żałuje się, że zbiór nie jest dwukrotnie dłuższy.

To co dla mnie ważne to fakt, że książka ma niski próg wejścia, dzięki czemu osoby, które nigdy wcześniej nie interesowały się Rosją albo w ogóle wchodzą w świat reportaży bez problemu odnajdą się w lekturze. Książka nie epatuje emocjami i mimo że porusza też trudne tematy, nie nazwałabym jej wyciskaczem łez. Z drugiej strony nie jest też tak, że losy bohaterów są nam obojętne, czy że książka nie pozostawia śladu w czytelniku. Przeciwnie, od lektury minęły mi już dwa tygodnie i choć należę do osób, które bardzo szybko zapominają treść, w tym wypadku byłabym w stanie bez problemu przytoczyć choć w zarysie poszczególne historie. Nie jest to natomiast reportaż dla osób, które lubują się w faktach historycznych i politycznych. Autorka skupia się bardzo mocno na współczesności i doświadczeniach żyjących, a niemalże zupełnie pomija aspekty polityczne. Nawet w reportażu o rdzennej ludności polityka stanowi jedynie dodatek i większy nacisk położony jest na relację Chantowie i Nieńcy, a robotnicy pracujący przy wydobyciu surowców niż na relację Chantowie i Nieńcy, a urzędnicy. 

Myślę, że spokojnie mogę polecić lekturę osobom wchodzącym w świat reportaży, tym którzy szukają jakichś pierwszych tekstów na temat współczesnej Rosji, czytelnikom lubującym się we wspomnieniach, jak i tym doceniającym niewidocznego reportera. Wymagającym podłoża historyczno-politycznego radziłabym natomiast rozejrzeć się wśród innych tekstów, gdyż ten mógłby nie spełnić ich oczekiwań. Osobiście nie wiem, czy wrócę jeszcze do lektury, natomiast na pewno zamierzam dzielić się tytułem z najbliższym otoczeniem, bo to bardzo dobry reportaż.


Komentarze