Dlaczego czytam wolno?

Czytam właściwie od kiedy pamiętam. Czy miało na to wpływ wspólne przeglądanie książeczek z mamą od pierwszych miesięcy życia, czy fakt, że mama łączyła wychowanie mnie ze studiami i zdarzało się, że zabierała mnie ze sobą na wykłady, czy może to, że w domu się nie przelewało, a biblioteki były darmowe? Tego nie wiem, faktem jest natomiast, że nie było tygodnia, kiedy nie pojawiłabym się w lokalnej bibliotece z pakietem książek do wymiany. Mama wspomina, jak brutalnie odmawiałam kolegom ze szkoły towarzystwa na podwórku, bo akurat byłam w trakcie jakiejś ciekawej lektury. Wujek, jak zwał mnie Król Lew, bo leżałam godzinami na brzuchu, przerzucając tomiszcze bajek Disney'a z ogromną grzywą włosów spadających mi na twarz.

Miałam świadomość, że czytam szybciej od znajomych. Nie żeby to były jakieś wyścigi, ale zauważyłam, że książki, które wcześniej wystarczały mi na trzy, cztery dni zaczęłam pochłaniać w ciągu dnia. Do biblioteki przychodziłam po parę razy w tygodniu, na pamięć znałam zawartość działu dziecięcego i dla młodszej młodzieży. Momentalnie wyłapywałam nowe egzemplarze na półkach. Słowem książki pochłonęły moje życie.

Niestety w swoim otoczeniu nie miałam zbyt wielu osób, z którymi mogłabym rozmawiać na temat tego co przeczytałam i z czasem zaczęłam zauważać, że mam coraz większy problem przytoczyć fabułę dopiero co skończonej książki. Kompletnie wylatywały mi z głowy imiona bohaterów, a jeśli zaczynały się na tę samą literę, to niejednokrotnie jeszcze w trakcie lektury musiałam sobie przypominać kto jest kim. Potrafiłam pochłonąć pięć rozdziałów, a jeśli ktoś zapytałby mnie o czym były, możliwe, że nie potrafiłabym odpowiedzieć na pytanie. Owszem, książki wciąż dawały mi dużo emocji, ale miałam wrażenie, że traciłam w trakcie lektury coś ważnego. 

Mniej więcej w okresie liceum postanowiłam, że świadomie zwolnię tempo czytania. Aktualnie czytam mniej więcej 40-50 stron na godzinę. Może nie brzmi to najbardziej zachęcająco, ale sama dostrzegam wiele plusów tej zmiany.

Wolne czytanie sprawia, że łatwiej mi utrzymać koncentrację, a nawet gdy ją stracę, to omijam niewielki fragment książki. Mimo że nie mam jeszcze trzydziestu lat, już dostrzegam, że moja sprawność umysłowa stopniowo maleje i coraz trudniej mi długofalowo się skupić. Takie rozwiązanie zdecydowanie lepiej wykorzystuje moje aktualne możliwości.

Dzięki wolnemu czytaniu doceniam nie tylko treść, ale i język książki. To ważne, bo pozwala mi rozwijać się również pisarsko.

Ponieważ nie zależy mi na tempie czytania chętniej sięgam po książki trudne. Wcześniej odkładałam je na później, nie chcąc poświęcać na jedno dzieło kilku dni, a wymagająca treść niejako wymuszała na mnie zwolnienie. Dziś stawiam na to co wyniosę z lektury, a nie ile książek uda mi się przeczytać.

Czytając wolniej, więcej zapamiętuję. Co za tym idzie, jestem w stanie napisać parę zdań o książce po zakończonej lekturze i prowadzić tego bloga. Łatwiej mi dostrzegać tropy i powiązania między dziełami. Wyciągam z treści coś więcej.

Co najpiękniejsze, dzięki wolnemu czytaniu mogę obcować z dobrymi książkami dłużej. Delektować się każdym zdaniem, przeżywać emocje bohaterów i odwlec w czasie śmierć tych, których naprawdę polubiłam. Jest coś magicznego w uczuciu, gdy nie chce się z książką rozstać. Czytając wolno, przedłużam tę chwilę.

Tak naprawdę jedyny minus jaki dostrzegam w wolnym czytaniu to to, że czytam mniej, a moja hałda hańby patrzy na mnie z wyrzutem z półek. Trudno mi pogodzić się z tym, że nie jestem w stanie przeczytać wszystkiego co bym chciała.  A wydawnictwa naprawdę nie ułatwiają, zalewając rynek kuszącymi nowościami, gdy człowiek chciałby jeszcze zdążyć nadrobić klasykę. Myślę natomiast, że nawet gdybym ze względu na ten fakt zdecydowała się czytać szybciej, to wciąż nie byłabym na bieżąco z literackim światem, a straciłabym wszystkie plusy wolnego czytania.

Przez wolne czytanie czytam mniej, ale uważam, że jakość mojego czytania wzrosła. Nie sądzę, że to wyjście dla każdego. Na pewno są osoby o wyższym poziomie skupienia, takie, które niewiele by wyniosły z mojej metody i super. Na pewno są też osoby dla których moje tempo czytania wcale nie jest takie wolne, ale to rzecz subiektywna. Stylów czytania prawdopodobnie jest tylu co czytelników, a najważniejsze to lubić się ze swoim. A ty jak czytasz? Wolisz wolmo, czy szypko*?

* Dla niewtajemniczonych, pisownia celowa. ;)

Komentarze